W dniu 07.11. klasa VIII wybrała się na zwiedzanie nazistowskiego obozu na Majdanku
Jest to kolejny etap projektu uczniowskiego, podczas którego uczniowie poznają inne bohaterki projektu “Mateczki,łączniczki, więźniarki - historie kobiet okresu wojny i okupacji”, tj.:
- Antoninę Grygową – obozową „Mateczkę”
- Danutę Brzosko – Mędryk i inne więźniarki nazistowskiego obozu na Majdanku .
Po zwiedzaniu obozu na Majdanku klasa udała się na spacer tematyczny śladami działalności bohaterki projektu Antoniny Grygowej. Spacer rozpoczęliśmy pod Bramą Krakowską a zakończyliśmy na grobie Antoniny na cmentarzu przy ul. Lipowej.
Na stronie https://www.majdanek.eu/pl/pow/antonina_grygowa_-_opiekunka_wiezniow_majdanka/54
znajdziemy informacje nt. działalności tej wspaniałej kobiety.:
Antonina Grygowa - opiekunka więźniów Majdanka
Znana była jeńcom stalagów i oflagów, a także więźniom Majdanka i Zamku Lubelskiego jako „Ciotka Antonina” i „Mateczka”, natomiast mieszkańcom Lublina jako patriotka i działaczka społeczna, właścicielka piekarni, której działalność uczczono nadaniem jednej z ulic miasta jej imienia.
Była patriotką i działaczką społeczną, właścicielką znanej lubelskiej piekarni, którą prowadziła z mężem Franciszkiem i córkami: Zofią, Hanką i Wandą. Od początku II wojny światowej bezinteresownie angażowała się w pomoc osadzonym w obozach i więzieniach. Oprócz wsparcia, jakim otaczała uwięzionych, niosła pomoc Żydom: udało jej się ocalić i otoczyć opieką Lusię Hufnagel i Czesię Mamet, a także przez sześć miesięcy ukrywać niemowlę urodzone przez więźniarkę Zamku Lubelskiego, p. Dornatową.
We wspomnieniach rodziny zapisała się jako „niosąca nieustanną pomoc i poświęcenie dla wszystkich, którzy tej pomocy w sensie materialnym i moralnym potrzebowali”. Jak wspominała Antoninę Grygową jej córka Zofia: „udzielała pomocy nie tylko tym, którzy o nią prosili, ale wychodziła naprzeciw, wyszukując tych, którym jej serce i dłoń szczodra mogła być w danej chwili potrzebna.” Była więźniarka Majdanka, Danuta Brzosko-Mędryk relacjonowała: „(…) trafiali ludzie na Orlą. Skąd znali adres? Czy uwierzysz, że Antonina wychodziła na ulicę, pytała strudzonych tułaczką przybyszów, czy chcieliby odpocząć, zjeść, umyć się, a nierzadko wciskała do ręki dopiero co zarobione złotówki”.
Zasięg jej działalności obejmował nie tylko Lublin, ale też obozy koncentracyjne i jenieckie w Rzeszy. To od niej wzięci do niewoli otrzymywali oprócz paczek z żywnością i lekami listy ze słowami wsparcia i pociechy. Do paczek kierowanych do obozu zwykle do swojego imienia dopisywała nazwisko więźnia, dlatego nie znali oni jej osobiście i nazywali „Ciotka Antoniną” lub „Mateczką”. Ci, którzy wiedzieli, kto im pomaga, po wojnie wracali do Lublina, aby jej podziękować za dobre słowo, za paczki, za to, że będąc w obozie, mieli świadomość, że ktoś o nich myśli.
Antonina Grygowa była osobą bardzo szanowaną przez więźniów. Listy do niej adresowali w następujący sposób: „Łaskawa Pani Antonino!” „Przezacna Pani, moja dobrodziejko i wierna orędowniczko!”, „Kochana Opiekunko!”, „Moja Kochana i droga Ciociu!”, „Droga Ciociu Antonino!”, „Kochana moja Kuzynko!”, „Czcigodna i dobra Pani”.
Z grypsów wysyłanych do „Ciotki Antoniny”:
„Kochana Pani!
Gdybym mogła zebrać wszystkie błyszczące gwiazdeczki z nieba i przesłać je wraz z uśmiechami nie byłoby to wystarczające jako podziękowania za opiekę.
Pani Antonino! Czy Pani wie, co czuje młoda dziewczyna w naszych warunkach, gdy ma świadomość czyjejś opieki? I właśnie myśli o mnie nie tylko Mama, a ktoś nieznajomy, a bliski i kochany. Myślę o Pani zawsze najserdeczniej i w modlitwach moich codziennych proszę o dużo jasnych chwil w Pani życiu. (…)
Całuję Pani drogie ręce Kuca.”
„Droga Pani Antonino!
Piszę na kartce z bloczku Sławka, bo już nam papieru zbrakło. Za dzisiejsze listy w imieniu kolegów i swoim bardzo dziękuję. Pisze Pani słów kilka o sobie, że już piąty rok pracuje Pani, narażając się stale. Takiej osobie, jak Pani chyba włos z głowy spaść nie może, bo jeśli już w Boga wierzymy, to nie wątpić musimy, że w opiece Opatrzności znaleźć się muszą nade wszystko tacy ludzie, jak Pani, Droga nam wszystkim. (…) Tem, co Pani dla mnie - i dla nas w ogóle robi - wdzięczność to słabe słowo, tem Pani serca na stałe ujarzmia. (…) Łączę dla Drogich Pań serdeczne pozdrowienia. Oddany Zygmunt.”
W ostatnich dniach okupacji z jej inicjatywy, a we współpracy z córkami i mieszkańcami Lublina, zorganizowano szpitalik i jadłodajnię dla żołnierzy, a tuż po ucieczce Niemców stołówkę dla uchodźców i więźniów wracających z obozów.
Danuta Brzosko-Mędryk wspomina: „Niezapomniana, cudowna rodzina Grygów to są ludzie dla których ja zaczęłam przyjeżdżać do Lublina, bo ja myślałam, że Majdanek pozostanie dla mnie ciemną plamą mojej przeszłości i do 1965 roku tutaj nie przyjeżdżałam ”.
Za bezinteresowną pomoc, jaką niosła z narażeniem życia uwięzionym w KL Lublin, na wniosek ocalałych jedną z lubelskich ulic w pobliżu obozu, nazwano imieniem Antoniny Grygowej.